Cytuj:
Na łamach naszego portalu finalistka French Open 2012 w grze mieszanej mówi również o podróżowaniu na turnieje z córką Anielą, chęci powrotu do reprezentacji Polski w rozgrywkach Fed Cup oraz o tym, dlaczego nie startuje już w turniejach w parze z Alicją Rosolską.
- Jak wraca się na kort po ponad rocznej przerwie? To był dla pani trudny powrót?
- Sam powrót na kort wcale nie był trudny, ponieważ byłam bardzo zmotywowana i zmobilizowana. Chciałam jak najszybciej wrócić do gry, gdyż zdawałam sobie sprawę, że im dłużej będzie trwała ta przerwa, już po samym urodzeniu dziecka, to tym trudniej będzie mi wrócić. W zasadzie już trzy miesiące po porodzie rozpoczęłam regularne treningi przygotowujące do turnieju w Paryżu. Wcześniej myślałam, że moim pierwszym startem w zawodach będzie kwietniowy turniej w Katowicach, ale bardzo dobrze się czułam, nudziło mi się w domu i już nie mogłam się doczekać pierwszego meczu. Postanowiłam więc, że wrócę wcześniej i myślę, że była to dobra decyzja.
- Kiedy zawieszała pani karierę była pani pewna, że wróci do gry, czy gdzieś pojawiały się takie myśli, że może zakończyć przedwcześnie karierę?
- Od samego początku wiedziałam, że wrócę. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży, to spojrzałam nawet na kalendarz na 2014 rok, od którego turnieju mogłabym ponownie występować na kortach (śmiech). W tym samym czasie uzyskałam wszelkie informacje na temat „zamrożenia” rankingu, w ilu imprezach będę mogła wystąpić. Poza tym w trakcie przerwy aktywnie spędzałam czas. To nie było tylko leżenie i odpoczywanie. Chodziłam na zajęcia z jogi, grałam trochę w tenisa, więc cały czas przygotowywałam organizm do jakiegoś wysiłku.
- W najlepszym okresie kariery zajmowała pani 28. miejsce w rankingu deblowym. Na co dzisiaj stać Klaudię Jans-Ignacik? Jest pani w stanie nawiązać do tych najlepszych wyników?
- Jestem pewna, że stać mnie przynajmniej na powtórzenie tamtych wyników. Na razie mam trochę ograniczone pole możliwości dlatego, że z tym rankingiem, który w chwili obecnej mam do wykorzystania mogę dostać się do ośmiu turniejów, w tym jednego wielkoszlemowego. Wiadomo, że na imprezach z cyklu Wielkiego Szlema zdobywa się najwięcej punktów, ale wierzę, że jak najszybciej uda mi się wskoczyć na wyższe miejsce. Po tych dwóch turniejach, w których wystąpiłam już nieco awansowałam w rankingu. Wiem, że następne turnieje dadzą mi kolejne punkty, a co za tym idzie pozwolą poprawić miejsce rankingowe. Jestem dobrze przygotowana do sezonu, czuję się bardzo dobrze i jeżeli nie uda mi się w tym roku, to liczę, że w kolejnym będę w najlepszej trzydziestce.
- Tak, jak pani wspomniała, ma za sobą dwa turnieje, w tym jeden rangi WTA w Paryżu, gdzie wraz z Ralucą Olaru dotarłyście do ćwierćfinału. To był dobry turniej?
- To był jeden wygrany mecz, ale byłam z niego zadowolona, ponieważ zagrałam naprawdę dobrze. W drugim spotkaniu przegrałyśmy, ale trzeba też wziąć pod uwagę klasę przeciwniczek, które zwyciężyły ostatecznie cały turniej. Nie mogłam mieć do siebie zbyt dużych pretensji, tym bardziej, że nie było po mnie widać, że miałam tak długą przerwę w startach. Zresztą, same zawodniczki były zdziwione, że tak szybko wróciłam do gry.
- Do Paryża podróżowała pani już z córeczką, czy jeszcze jest na to zbyt wcześnie?
- Jeszcze bez. Prawdę mówiąc, nie chciałam jej jeszcze brać w taką pogodę. Myślę, że pierwszym turniejem, na którym pojawi się ze mną będzie jednak impreza w… Katowicach. Będę mogła zobaczyć, jak to jest na mniejszym dystansie (śmiech).
- Podróżowanie z małym dzieckiem jest dużym utrudnieniem? Co mówią na ten temat zawodniczki, które mają już doświadczenie w tej kwestii?
- Wydaje mi się, że na razie, moja siedmiomiesięczna córeczka jest po prostu za mała na długie podróże. Dlatego nie będę jej zabierała na turnieje do Acapulco a następnie do Kalifornii. Ona jeszcze nie przesypia nocy, więc z tego względu byłoby mi ciężko. Teraz, poza turniejami, kiedy trenuję jest ciężko, ponieważ muszę wstawać w nocy. Na turniejach wolałabym się skupić na dobrych wstępach, a przespana noc dla zawodnika jest bardzo ważna. Ale na pewno, kiedy córeczka trochę podrośnie, to będzie łatwiej podróżować. Cara Black, która udzielała mi już wielu wskazówek, powiedziała, że jest to do zrobienia. Ona ze swoim synkiem zaczęła podróżować, kiedy on miał 8-9 miesięcy, także myślę, że w tym wieku moja mała też zacznie ze mną trochę podróżować.
- W czasie przerwy w startach w turniejach próbowała pani swoich sił między innymi jako reporterka stacji nc+, poza tym prowadziła również pani konferencje prasowe podczas turnieju WTA w Katowicach. Jakie są pani wrażenia po tych nowych doświadczeniach?
- Na pewno bycie reporterem albo praca związana z mediami, telewizją, byłaby czymś, co chciałabym robić po zakończeniu kariery zawodniczej. Bardzo dobrze czułam się w takiej roli i taka praca sprawia mi dużo satysfakcji. Jestem osobą, która trochę czasu spędziła na korcie, więc nie jest mi trudno odnaleźć się w roli, nie tyle eksperta, ale osoby, która może zadać kilka ciekawych pytań zawodnikom. Przyznam, że robienie wywiadów i to nie tylko tych telewizyjnych, ale chociażby do prasy jest interesujące i bardzo mnie to kręci.
- Wróćmy do spraw czysto sportowych. Stawia sobie pani za cel powrót do reprezentacji Polski w Fed Cup?
- Oczywiście, jest to moim celem. W przeszłości wiele razy reprezentowałam Polskę na arenie międzynarodowej. Uwielbiam grać dla naszego kraju w rozgrywkach Fed Cup. Zdaję sobie sprawę, że aby kapitan kadry brał mnie pod uwagę przy ustalaniu składu, muszę potwierdzić dobrą formę na turniejach. Na pewno po takiej przerwie nie wystarczy mu obejrzenie mnie w akcji na treningach czy dwóch turniejach. Potrzeba więcej występów. Teraz mogę zapewnić, że będę dążyła do tego, aby ponownie znaleźć się w reprezentacji Polski.
- Jak pani na ocenia aktualną siłę naszej reprezentacji? Chociażby biorąc pod uwagę ostatni mecz ze Szwecją. Piekielnie wyrównany, ale na szczęście zwycięski…
- To jest trochę dziwne. Piekielnie wyrównany, ale kiedy spojrzymy na wyniki poszczególnych spotkań, to były to gładkie zwycięstwa. Sety kończyły się zazwyczaj w stosunku 6:1, 6:2. Nawet mecz deblowy zakończył się wynikiem 6:2, 6:2. Nie wiem, co w Szwecji stało się z Kasią Piter, ponieważ liczyłam, że ona zdobędzie tam chociaż jeden punkt. Nie było mnie tam, więc trudno mi to oceniać. Na pewno w kolejnym spotkaniu z Hiszpanią na wyjeździe naszą reprezentację stać na zwycięstwo, stać na to, aby powalczyć. Nie stoimy na straconej pozycji. Tym bardziej, że być może do pełni formy dojdzie już Urszula Radwańska. Mam nadzieję, że powalczymy o ten awans do Grupy Światowej I.
- Czy jest możliwy, że zobaczymy jeszcze w akcji duet Klaudia Jans-Ignacik/Alicja Rosolska?
- Z Alicją rozstałyśmy się definitywnie, więc nie mamy żadnych takich planów. Chciałabym tu zaznaczyć, że rozstałyśmy się pokojowo, ponieważ niektórzy spekulowali, że były jakieś kłótnie, co nie jest prawdą. To była nasza wspólna decyzja. Po prostu po wielu latach potrzebowałyśmy odmiany. Oczywiście jeśli będziemy miały zagrać razem debla w reprezentacji Polski w Fed Cup czy na przykład wystąpić na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro, a występ na igrzyskach jest moim celem, to jesteśmy jak najbardziej „za”. Jeśli jednak chodzi o turnieje WTA, to nie planujemy wspólnych startów.
- Na koniec muszę zapytać panią o to, jak sprawuje się córeczka i, pół żartem, pół serio, czy wykazuje już jakieś tenisowe zapędy?
- Na pewno jest bardzo żywotna i silna, jak na swój wiek. Myślę, że szybko zacznie chodzić, a co za tym idzie, będzie mogła już stać na korcie z jakąś małą rakietką. Ale spokojnie. Dziecko ma czas, na razie nie mogę na nią narzekać, jest bardzo grzecznym dzieckiem i mam szczęście, bo gdyby taka nie była, to nie udałoby mi się tak szybko wrócić na kort.
- Czego pani życzyć na te najbliższe miesiące?
- Przede wszystkim zdrowia. Jeśli ono dopisze, to reszta się ułoży i wierzę w to, że będzie dobrze.
By Tenis+