Clijsters nie może się doczekać gry w Polsce

Nie ma już cienia wątpliwości co do tego, że Kim Clijsters przyjedzie w lutym do Bydgoszczy. - Czekam z niecierpliwością - zaciera ręce zwyciężczyni US Open 2009.
Clijsters w sierpniu zeszłego roku po ponad dwuletniej przerwie wznowiła karierę (a raczej - jak sama przekonuje - rozpoczęła drugą). Dotychczas wygrała 36 turniejów, w tym dwa już po powrocie. - To świetne uczucie, gdy ma się świadomość, że znów gram dobry tenis i wygrywam z dobrymi zawodniczkami. Nadal jednak muszę wiele poprawić w swojej grze - mówi zawodniczka.

Była liderka światowej listy tenisistek prawie na pewno znajdzie się w składzie reprezentacji Belgii na mecz Pucharu Federacji z Polską, który w pierwszy weekend lutego odbędzie się w Bydgoszczy.
- Priorytetem są dla mnie turnieje wielkoszlemowe, ale Puchar Federacji także jest bardzo ważny - powiedziała Clijsters cytowana przez oficjalny serwis internetowy Fed Cup.

Nadal nie można wykluczyć, że do Polski przyjedzie także inna wielka gwiazda belgijskiego tenisa, Justine Henin. Mimo wszystko jej obecność w Bydgoszczy jest dużo mniej prawdopodobna.

W przypadku absencji Henin, Clijsters będzie więc najstarszą i najbardziej utytułowaną zawodniczką w składzie Belgii. - To ważna sprawa grać jako starsza Belgijka z młodszymi od siebie rodaczkami. Niektóre z nich oglądałam jeszcze, gdy były małymi dziewczynkami, a teraz radzą sobie naprawdę dobrze. To ekscytujące. Czekam z niecierpliwością na to, by zagrać z nimi w jednej drużynie - powiedziała Belgijka, która aktualnie w rankingu WTA zajmuje 15. miejsce.

Mówiła najprawdopodobniej o 20-letniej Yaninie Wickmayer (16. rakieta rankingu WTA) i trzy lata starszej Kirsten Flipkens (80 WTA). Czy to właśnie one uzupełnią skład belgijskiej kadry? Z całą pewnością można powiedzieć tylko tyle, że do Polski przyjedzie pierwsza z wymienionych.

Pewne jest także to, że Belgia z dnia na dzień odzyskała miano potęgi w światowym tenisie. Na dowód tego wystarczy cofnąć się pamięcią do zeszłego tygodnia. Odbyły się wówczas dwa turnieje WTA - w Auckland triumfowała Wickmayer, a tytuł w Brisbane zdobyła Clijsters pokonując w finale Henin.

Właśnie dlatego nastroje przed meczem z Polską są w Belgii wyjątkowo dobre. Clijsters i jej koleżanki w tym roku chcą awansować do I Grupy Światowej, by w przyszłym po raz drugi w historii sięgnąć po Puchar.

W 2001 roku Belgia pokonała w finale Pucharu Federacji Rosję. Pytana o najlepsze wspomnienia z tych rozgrywek, Clijsters przypomina mimo to wydarzenia z 2000 roku. - Pamiętam w szczególności mecz z Australią. Nie zagrały wówczas Justine Henin, Sabine Appelmans ani Dominique Van Roost, więc wszystko zależało ode mnie i od niżej sklasyfikowanych koleżanek. Nikt nie spodziewał się, że wygramy, a jednak się udało. Byłyśmy skazane na porażkę, ale pokazałyśmy, że w Pucharze Federacji wszystko może się wydarzyć. To były chyba moje najlepsze chwile w tych rozgrywkach, napawające mnie dumą. Wygraliśmy wówczas z kilkoma silnymi reprezentacjami - wspomina Clijsters.

Jeszcze wówczas w Pucharze Federacji obowiązywał system grupowy. Belgia pokonała wtedy Australię, Francję i Rosję, a następnie przegrała w fazie play-off z późniejszymi triumfatorkami, tenisistkami z USA. W tym roku porażka nie wchodzi w rachubę. W I Grupie Światowej, w której po raz pierwszy w historii wystąpi także Polska, nie ma silniejszej reprezentacji od Belgii.

Gwiazda tenisa "została" lalką Barbie

Była liderka rankingu tenisistek Belgijka Kim Clijsters i jej córka Jade zostały uwiecznione jako lalki Barbie. Unikatowe figurki pokazano w środę w Berlinie, a dwie inne przedstawiają szwedzką księżniczkę Wiktorię i autorkę "Harry'ego Pottera" J. K. Rowling.
Clijsters została przedstawiona w różowej bluzce i niebieskiej spódniczce. W prawej ręce dzierży puchar za zwycięstwo w wielkoszlemowym turnieju US Open, a w lewej trzyma dłoń córki. Obie lalki stoją na niebieskim korcie.

W sierpniu ubiegłego roku Belgijka wróciła na korty ponad dwa lata po zakończeniu kariery i już w trzecim starcie turniejowym triumfowała w nowojorskim US Open. Po wygranym finale świat obiegły zdjęcia szczęśliwej mamy trzymającej na Arthur Ashe Stadium niespełna dwuletnią córką Jade.
Lalki zaprezentowane w środę nie trafią do masowej produkcji, a firma Mattel zapewnia, że nie planuje też przedstawić jako partnera Barbie - Kena koszykarza Briana Lyncha, męża belgijskiej tenisistki.